niedziela, 18 marca 2012

Inspiracja ;)

Powrót na stare śmieci. Dzisiaj w sieci znalazłem moją najstarszą zapisaną rzecz w sieci. Wpisywałem sobie w googlach moje imię i nazwisko i tak się zastanawiam - niema mnie tutaj. Jest za to jakiś projektant desingów - pomyślałem, gdybym się wziął za siebie mógłbym kiedyś wskoczyć na jego miejsce jako jakiś niezły piłkarz. Mimo to znalazłem coś fajnego: http://dawidperz.blogspot.com/ - nawet już nie pamiętałem, że coś takiego zrobiłem kiedyś. Zrobiłem sobie kontrast - od tamtego czasu minęło... 5 lat! Kupa czasu. 5 lat. I co? I nic. W większość zmarnowane lata nie licząc ostatniego 1,5 roku mojego życia. Postanowiłem, że nie mogę zmarnować swojej szansy, jestem już za daleko by teraz zrezygnować. Bez względu na to czy odezwała się teraz znowu astma, czy mam trochę słabszy wzrok i czy mam wybity jeden palec czy 10 - rzucam wszystko na jedną kartę i wbrew wszystkiemu chcę dojść jak najdalej mogę. Ale po ostatnim meczu morale mi spadły dosyć mocno. Ciężko się gra gdy dostajesz z drużyną lepszą o kilka klas, gdy wiesz dobrze, że oni są już w lepszym klubie niż ty, że jesteśmy ogrywani a ja niemam siły i chodzę po boisku, odtwarzam sobie w głowie obraz mnie z trzeciej osoby, z lotu ptaka. Idę po boisku, przegrywamy już 7-1 a ja już nie mogę. Przegrałem ten mecz w szatni. I już się nie podniosę. Kolejne złe przyjęcie, kolejna strata piłki i niedokładne podanie. Nikt już nie gra. Mam problemy z kryciem, źle mi się gra na lewej pomocy. Trener próbuje jeszcze nas zmotywować, krzyczy. Nagle dostaję piłkę. Zapala się neuron w moim mózgu. Otwieram oczy i biegnę jak najszybciej mogę, przechodzę jednego zawodnika, biegnę jak najszybciej potrafię, zrywam wszystkich słyszę tylko głosy naszej drużyny "dawaj!" "biegnij!" "szybko szybko!" Hałaśliwe odgłosy ostatniej nadziei. Przebiegłem już pół boiska, jestem na połowie rywala i zbliża się przeciwnik, rozrywa mnie euforia, rozrywa mnie złość i nienawiść. Biegnę, i tuż przed linią obrony podaję koledze ze skrzydła który wychodzi na czystą pozycję. Przyspiesza, pokazuję się przed nim ale... traci piłkę. Nie mam szans by wrócić. Nie mam już siły. Dlaczego takich zrywów nie mam więcej. Dlaczego tylko tak przez kilka sekund w meczu? Nagle zauważam, że zawodnicy drużyny przeciwnej zmieniają się - i kryje mnie teraz świeży zawodnik, który przed chwilą wszedł na boisko. Czyli jednak coś tam potrafisz.

Uznałem, że to dobry moment by jednak nie zrezygnować i zrobić wszystko by dojść na szczyt. Wam też życzę woli walki i tego, by nigdy, nigdy ale to nigdy się nie poddawać. Good Luck.

Wiecie, że dzisiaj Real gra z Malagą? Ważny mecz, mistrzostwo coraz bliżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz