czwartek, 29 marca 2012

Przełam lody.

Ostatnio postanowiłem dać szansę swojej przyszłości i chcę pomóc mojemu marzeniu. Myślę, że zrobienie wszystkiego by dojść na szczyt będzie świetnym przykładem na to, że można spełnić marzenia. Gram przecież od drugiej klasy podstawowej, nie jest to moje widzi mi się dlatego nie mogę pozwolić na to by zmarnowała się moja szansa. Chcę być na każdym turnieju, testach czy brać udział w każdym programie nike football challenge.

Przyjrzyjmy się bliżej. Ostatni turniej grałem gdzieś w październiku, zaliczam go do udanych ale za bardzo jeszcze wtedy pajacowałem i miałem braki w kilku aspektach, mimo to zaliczyłem asystę i zdobyłem dwa gole z czego byłem bardzo zadowolony. Mecze ligowe też mi wychodziły już pod koniec wakacji gdy trenowałem dzień w dzień - byłem wtedy głównym napastnikiem zespołu mimo dwóch opcji o 2 lata starszych. Psychika krzyżuje mi plany ale to nic. Damy radę. Ostatni gol wpadł mi w meczu zaraz po mocnym krwotoku gdzie właściwie ledwo przeżyłem i właściwie to po tym mam już spory zastój. Czas wziąć się do roboty, machineria przygotowana, Dawid gotowy na rundę wiosenną. Im Coming Again. 


Mój dzisiejszy trening polegał na zwykłym klepaniu piłki z kolegą a potem na dryblowaniu i prowadzeniu futbolówki. Wyszedłem trenować gdzieś o 15:50 i wróciłem do domu o 18:30. Byłem dosyć zmęczony. Potem trenowałem jeszcze w domu w stylu Pato, zresztą jak co dzień. Cały piękny dzień dokończył mecz Milanu i Barcelony, który oglądnąłem z wielką chęcią i już szykuję się na jutrzejszy dzień.

Jak tam ma się mój rekord podbić? Ano ma się dobrze. 1005 kapek mimo wszystko myślę, że to naprawdę strasznie poprawiło moją technikę. Dlatego też stwierdzam tu i teraz - Dawid, ponad 1005? - Ok. Challenge accepted. Ponadto przygotowuje sobie jakiś podrzędny plan treningowy na technikę, jak radził Cannavaro - podbijaj piłkę różnymi częściami ciała, najpierw 100, potem 300 itd. Mam nadzieję, że to będzie wyjątkowy rok w tym aspekcie. Zresztą technika to jedyna rzecz na którą można robić plany treningowe reszta powinna wynikać gierek, no ewentualnie kondycja = bieganie.

Czas przełamać lody i wyjść na wyższy poziom. Czas też zrobić zakupy.

Good Luck. DavidG. 

wtorek, 27 marca 2012

Nie rezygnuj.

Tydzień temu wydawało mi się niemożliwym przebiegnięcie dystansu 10,5 km. Dzisiaj powtórzyłem to! Nie było łatwo ale wygrałem walkę z samym sobą.

Od 18 Marca nieprzerwanie trenuję i dzień w dzień poświęcam kilka godzin na piłkę nożną. Mam nadzieję, że wystarczy mi sił i motywacji by dojść na szczyt.

Dziś Real vs. Apoel. Idę poćwiczyć a potem na mecz. Pozdrawiam.

Good Luck.

wtorek, 20 marca 2012

Jak za dawnych lat!

Prawo przyciągania chyba działa. Cieszy mnie fakt, że kiedyś postawiłem jakieś fundamenty koleżeństwa z pewnymi ludźmi którzy podzielają moją pasję i wolą iść na podwórkowy mecz niż na piwo/fajkę do baru. Od września już nie miałem z nimi kontaktu ale tradycji staje się zadość i znów jak co lato się spotkaliśmy (no dobra to początek wiosny). Co roczny turniej o nazwie 'LC' zbliża się już powolutku małymi krokami a ja już mam pewność, że jak zwykle będą chętni.

Wyszedłem dzisiaj na dwór z kolegą pokopać. Fajnie było, podawaliśmy sobie i rozmawialiśmy z jakąś godzinę i nagle przyszła cała stara gwardia. Co prawda wszyscy młodsi ode mnie ale co tam, dzięki nim kiedyś szlifowałem swoją grę dzień w dzień a teraz nie musiałem ich nawet namawiać do gry! Sami chcieli, zauważyli mnie z daleka, przyszli i zaproponowali mecz. Razem było nas 7 osób. Naprawdę całkiem nieźle jak na te czasy. Podzieliliśmy się na składy i graliśmy 4 na 3. Dzisiaj jeszcze nie pokazywałem wszystkiego a bardziej skupiłem się na ograniu. Było bardzo przyjemnie a mecz zakończył się wynikiem 13-13. Pogadaliśmy trochę, umówiliśmy się już na jutro i mam nadzieję, że tak będzie wyglądał każdy kolejny dzień. Jutro rano dwie poprawy od 7:15 a potem idziemy na dzień wagarowicza poderwać kilka dziewczyn, coś zjeść po powrocie do domu jeszcze badania w klubie, potem wcześniej umówiony mecz z kolegami i korepetycje z maty. Będzie fajnie.

Pamiętaj, że najbardziej szlifujesz swoje umiejętności po prostu... grając w piłkę. Trener Daniel Pawłowski naprawdę się nie myli. To prawda. Zaiwaniaj z piłką gdzie tylko możesz i ile możesz!

Good Luck. David. 

poniedziałek, 19 marca 2012

10,5km - to już przeszłość ;)

Niesamowite jak wielką rolę odgrywa pasja i walka do ostatnich sił. Wyplułem dziś płuca ale bezcennym było gdy na pełnym biegu doleciałem do końca trasy, przebiegając tym samym dystans 10,5 km! Dla mnie wielka rzecz, kolejny wielki krok do chwały ;) Było ciężko? Strasznie. Ale z takim zapasem muzycznym to po prostu jestem bogiem gdy biegnę, każda kolejna nutka przybliża mnie do celu i dodaje sił. Pan w budce parkingowej już się powoli dziwił, że przelatuję tędy 7 raz. Postanowiłem biec w równym tempie. Biegłem dosyć szybko, w ostatnim okrążeniu zwolniłem troszkę i ostatnie pobiegłem najszybciej jak mogłem najpierw sił dodała mi Viva La Vida Cold Play'a a potem Feeder i Feeling a Moment. I co? Doleciałem, upadłem podniosłem pięść do góry i podniosłem się, kręciło mi się trochę w głowie ale zrobiłem to! Wiem, że naprawdę mogę osiągnąć co tylko chcę jeżeli będę tak ciężko pracował.

A teraz czas się wyspać. Jutro kolejny ciężki dzień w szkole. Widziałem dzisiaj kolegów jak grali w piłkę na dworze może uda mi się jutro z nimi pokopać bo potem mam wizytę u mojej kochanej dentystki, której nienawidzę ze względu na jej zawód.

"Bez bólu i poświęcenia niema nic!"
"Nie rezygnuj nigdy z celu gdy osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."


Good Luck. David.

Moje dzisiejsze wyzwanie.

Szkoła z głowy, zakupy wypakowane, szybki trening piłkarski zrobiony czas na wyzwanie. Dokładnie od wczoraj rozpocząłem przygotowania do awansu na wyższy poziom, będę się starał zrobić wszystko by wykorzystać moją jedyną szansę.

Moje dzisiejsze wyzwanie: Do tej pory biegałem jakieś 4,5 km raz lub dwa w tygodniu. Koleżanka jednak biegała powyżej 10km i to w częstszej częstotliwości. Postanowiłem się z nią zmierzyć. Dokładnie dzisiaj przebiegnę 10,5 kilometra. Nie ważne w ile, ważne by w równym tempie zrobić coś niesamowitego. Raz gdy Cristiano Ronaldo powiedział, że jego rekord podbić wynosi ponad tysiąc bo więcej już nie miał czasu zmierzyłem się z tym i zrobiłem to samo. Czas na kolejny cel. Przebiegnij 10,5 km. To będzie jakieś o 5 razy więcej niż do tej pory biegałem. Kolega uznał, że to nie problem i dam radę. Też tak myślę. Jak wrócę i dam radę na pewno opiszę wrażenia z biegu. Tymczasem zabieram odtwarzacz mp3 i ruszam w drogę.

Good Luck. David.

niedziela, 18 marca 2012

Inspiracja ;)

Powrót na stare śmieci. Dzisiaj w sieci znalazłem moją najstarszą zapisaną rzecz w sieci. Wpisywałem sobie w googlach moje imię i nazwisko i tak się zastanawiam - niema mnie tutaj. Jest za to jakiś projektant desingów - pomyślałem, gdybym się wziął za siebie mógłbym kiedyś wskoczyć na jego miejsce jako jakiś niezły piłkarz. Mimo to znalazłem coś fajnego: http://dawidperz.blogspot.com/ - nawet już nie pamiętałem, że coś takiego zrobiłem kiedyś. Zrobiłem sobie kontrast - od tamtego czasu minęło... 5 lat! Kupa czasu. 5 lat. I co? I nic. W większość zmarnowane lata nie licząc ostatniego 1,5 roku mojego życia. Postanowiłem, że nie mogę zmarnować swojej szansy, jestem już za daleko by teraz zrezygnować. Bez względu na to czy odezwała się teraz znowu astma, czy mam trochę słabszy wzrok i czy mam wybity jeden palec czy 10 - rzucam wszystko na jedną kartę i wbrew wszystkiemu chcę dojść jak najdalej mogę. Ale po ostatnim meczu morale mi spadły dosyć mocno. Ciężko się gra gdy dostajesz z drużyną lepszą o kilka klas, gdy wiesz dobrze, że oni są już w lepszym klubie niż ty, że jesteśmy ogrywani a ja niemam siły i chodzę po boisku, odtwarzam sobie w głowie obraz mnie z trzeciej osoby, z lotu ptaka. Idę po boisku, przegrywamy już 7-1 a ja już nie mogę. Przegrałem ten mecz w szatni. I już się nie podniosę. Kolejne złe przyjęcie, kolejna strata piłki i niedokładne podanie. Nikt już nie gra. Mam problemy z kryciem, źle mi się gra na lewej pomocy. Trener próbuje jeszcze nas zmotywować, krzyczy. Nagle dostaję piłkę. Zapala się neuron w moim mózgu. Otwieram oczy i biegnę jak najszybciej mogę, przechodzę jednego zawodnika, biegnę jak najszybciej potrafię, zrywam wszystkich słyszę tylko głosy naszej drużyny "dawaj!" "biegnij!" "szybko szybko!" Hałaśliwe odgłosy ostatniej nadziei. Przebiegłem już pół boiska, jestem na połowie rywala i zbliża się przeciwnik, rozrywa mnie euforia, rozrywa mnie złość i nienawiść. Biegnę, i tuż przed linią obrony podaję koledze ze skrzydła który wychodzi na czystą pozycję. Przyspiesza, pokazuję się przed nim ale... traci piłkę. Nie mam szans by wrócić. Nie mam już siły. Dlaczego takich zrywów nie mam więcej. Dlaczego tylko tak przez kilka sekund w meczu? Nagle zauważam, że zawodnicy drużyny przeciwnej zmieniają się - i kryje mnie teraz świeży zawodnik, który przed chwilą wszedł na boisko. Czyli jednak coś tam potrafisz.

Uznałem, że to dobry moment by jednak nie zrezygnować i zrobić wszystko by dojść na szczyt. Wam też życzę woli walki i tego, by nigdy, nigdy ale to nigdy się nie poddawać. Good Luck.

Wiecie, że dzisiaj Real gra z Malagą? Ważny mecz, mistrzostwo coraz bliżej.